piątek, 27 stycznia 2017

Recenzja Figurki - "ARTFX J" Shinguji Sakura z "Sakura Taisen" w skali 1/8 od Kotobukii


Nareszcie udało mi się znaleźć chwilę wolnego czasu i wybrać się do parku, celem zrobienia kilku zdjęć. A to oznacza, że w końcu mam dość materiałów, by sklecić recenzję jednej z najpiękniejszych figurek w mojej kolekcji! W dodatku przedstawiającej jedną z moich ukochanych postaci kobiecych. Bez dłuższego przeciągania, oto główna bohaterka najlepszej segowej franczyzy - Shinguji Sakura z "Sakura Taisen"!

Kotobukiya ARTFX J - Shinguji Sakura, skala 1/8

Typ figurki: Statuetka
Seria Figurek: "ARTFX J"
Seria: "Sakura Taisen"
Postać: "Shinguji Sakura"
Producent: Kotobukiya
Rzeźbiarz: Hide
Materiały: ABS, PVC
Wysokość: Ok. 25cm
Skala: 1/8
Cena: 420zł (bez wysyłki)
Data wydania: 26 Października 2016 roku
Nakład: Standardowy
Sklep: AmiAmi

Sakura jest zdecydowanie najdroższą figurką, jaką kiedykolwiek kupiłem. Odkąd tylko zacząłem kolekcjonować, zawsze powtarzałem sobie, że nigdy nie przewalę na kawałek plastiku więcej, jak 300zł. No a potem przyszedł zimowy WonFes 2016 i Koto zaprezentowało fenomenalny prototyp tejże figurki... Spodziewałem się, że będzie kosztować kosmiczne pieniądze, ale tym razem nostalgia i miłość do postaci wzięły górę nad rozumem i godnością człowieka. Gdy tylko Sakura trafiła do pre-orderów, natychmiast pociągnąłem za spust i ją zamówiłem. Rozpoczęło się gorączkowe oczekiwanie i zbieranie funduszy. Nie obyło się też bez dodatkowych przygód. Najpierw premiera figurki zaliczyła drobną obsuwę. Potem jeszcze z jakiegoś powodu paczka szła do Polski dłużej niż powinna. A kiedy w końcu do Cebulandii dotarła, to w Poznaniu capnęli mi ją (po raz pierwszy w całym moim kolekcjonerskim życiu!) celnicy i zażądali haraczu. Z tymi celnikami to w ogóle śmieszna historia. Każdy zbieracz plastiku w Polsce pewnie wie, jak specyficzni są to ludzie. Gdy poszedłem do urzędu odebrać swoją własność, najpierw kazali mi zdobyć odpowiednie zaświadczenie, bym mógł w ogóle dać im należyte papiery. Spoko, zrobiłem co przykazali (choć musiałem się naszukać za tym cholernym zaświadczeniem, bo oczywiście nie poinstruowali co i jak) i im wymagany świstek wręczyłem. Potem kazali mi dokładnie opisać co jest w paczce. Co również zrobiłem. Następnie kazali mi udać się na korytarz i cierpliwie poczekać. Po dłuższej chwili jeden z nich wyszedł i ponownie zaczął mnie dokładnie wypytywać, co jest w tej paczce (no nie wiem, kurde, bomba). Lekko poirytowany już (spieszyłem się wtedy na zajęcia) ponownie wytłumaczyłem, że figurka i jak konkretnie wygląda. Celnik powiedział tylko "aha" i znów kazał mi czekać. Po chwili znowu wyszedł i znowu zapytał o zawartość paczki. W myślach zacząłem sypać całymi litaniami wulgaryzmów i takich epitetów, o których znajomość nigdy bym siebie nie posądził. No ale po raz kolejny zacisnąłem zęby i dokładnie powiedziałem co i jak. Celnik znów zniknął za drzwiami. Po pół godzinie wyszedł w końcu po raz ostatni i zaprosił mnie do swojego gabinetu. Tam wręczono mi świstek do opłacenia i skierowano do lady na przeciwko. Problem w tym, że opłaty uiścić już nie mogłem, bo okazało się, że panie są już po godzinach pracy. Zmusiłem się na najbardziej przekonujący uśmiech, jaki się dało, podziękowałem pani i wyszedłem... po czym donośnie zakląłem. Nie dość, że przez tych kretynów spóźniłem się na zajęcia, to jeszcze swojej własności nie dostałem. Na całe szczęście pani doktor była bardzo wyrozumiała i podarowała mi nieobecność, dodatkowo szkalując celników wraz ze mną. Następnego dnia, z samego rana, ruszyłem do urzędu i po uiszczeniu haraczu w końcu dostałem do rąk swoją upragnioną paczkę.

Uff, tyle jeśli idzie o anegdotkę z figurką związaną. Przejdźmy teraz do krótkiego przedstawienia samej postaci. Shinguji Sakura to córka walecznego Shingujiego Kazumy, który przed laty ocalił świat przed wielką inwazją demonów. Mistrzyni Hokushin Itto Ryu Kenjutsu i jedna z członkiń "Kwiecistej Dywizji", chroniącej świat przed plugawymi monstrami. Piękna i pełna wdzięku, bardzo przyjazna, odważna i potrafiąca błyskawicznie podnieść morale całej drużyny. W walce posługuje się zaklętą kataną - "Arataka" - oraz wielkim parowym robotem - Koubu Nishiki. W trakcie swoich licznych przygód miała okazję stanąć w szranki nie tylko z japońskimi demonami, ale także Maverickami ("MegaMan X"), zombiakami i przerażającymi eksperymentami genetycznymi ("Resident Evil"),  czy też nawet Czerwonym Kapturkiem, parającym się mordowaniem ludzi na zlecenie ("Dark Stalkers"). Spotkała takich bohaterów jak Dante syn Spardy ("Devil May Cry"), Haken Browning ("Super Robot Taisen"), Ryu Hoshi ("Street Fighter"), czy też Phoenix Wright ("Ace Attorney"). Tego ostatniego nawet próbowała zatrudnić, by pomógł jej pilnować jej ukochanego - Ogamiego Ichiro - co by się za innymi dziewczętami nie oglądał.Tylko pozazdrościć takich znajomości! Co więcej - sam Heihachi Mishima ("Tekken") był niesamowicie oczarowany jej urodą i wolą walki. Pełen podziwu zakrzyknął nawet, iż takich kobiet potrzebuje teraz Japonia! A jeśli nawet słowa Heihachiego nie przekonują was, że Sakura to najlepsza Segowa dziewczynka, to z pewnością zrobi to mistrz nad mistrzami i największy bohater wszechczasów - Segata Sanshiro!

A teraz ustawmy sobie jeden z najbardziej "niechcących" wyjść z głowy motywów muzycznych lat 90-tych i przejdźmy do dokładnej analizy figurki:


Rzeźba i Malowanie


Sakura prezentuje się po prostu fenomenalnie. Kotobukiya dołożyła wszelkich starań, by z okazji 20-tych urodzin franczyzy, dać fanom produkt absolutnie najwyższej jakości. Nie dość, że rzeźba jest po prostu zjawiskowa i pełna szczegółów, to jeszcze malowanie jest po prostu idealne i pozbawione jakichkolwiek paskudnych odprysków czy też niedociągnięć. Jakby tego było mało, figurka jest ustawiona w fantastycznej, bardzo dynamicznej pozie, genialnie oddając wrażenie ruchu. Szczególnie trzepocząca na wietrze szata oraz rozpryskująca się pod stopami Sakury tafla wody dodają jej efektowności. 

Figurka prezentuje się prześlicznie praktycznie z każdej strony. No spójrzcie tylko:






Co zwłaszcza warte pochwały, szczegółowość rzeźby oraz malowania nie ogranicza się tylko do tych dużych elementów. Z należytą pieczołowitością oddano także tak drobniutkie detale, jak choćby twarz, palce, rękojeść katany, frędzle na płaszczu czy też kwieciste wzory na kimonie bohaterki,

Niesamowicie podoba mi się płynne przejście bieli w czerwień na szacie Sakury

Oraz złociste zdobienia na rękawach i plecach

Prześlicznie wyrzeźbiona rękojeść ukochanej katany Sakury





Piękna, uroczo uśmiechnięta twarz bohaterki

Bardzo ładnie prezentuje się również podstawka. Symuluje ona przezroczystą taflę wody, na której unoszą się drobniutkie kwiaty wiśni. Dodaje to figurce tradycyjnego japońskiego klimatu, co idealnie pasuje do postaci Sakury.


Strasznie podoba mi się "pluśnięcie" jakie wywołuje Sakura delikatnie stąpając po wodzie

Figurka podoba mi się tak bardzo, że biegałem dzisiaj po całym parku, szukając jak najlepszych punktów do zrobienia jej pięknych zdjęć. Efekty możecie zobaczyć poniżej:









Nie mogło zabraknąć słynnego wilsonowego wodospadu, choć obecnie jest zamarznięty

Strasznie podoba mi się jak wyszło to zdjęcie. Wygląda jak jakaś górska sceneria






Pudełko

Podobnie jak figurka, również i jej pudełko prezentuje się naprawdę ładnie. Bardzo duże, kolorowe, utrzymane w bardzo tradycyjnej japońskiej stylistyce (szczególnie podoba mi się kwitnąca wiśnia na tyle wewnętrznej strony), ozdobione ze wszystkich stron fotografiami przedstawiającymi figurkę. Okraszone jest również błyszczącymi, złotymi kwiecistymi wzorami (które przez błysk flesza zrobiły się czarne...), takimi samymi jak na ubiorze bohaterki. Na samym froncie znajduje się zaś okienko, przez które możemy podziwiać figurkę jeszcze przed jej wyciągnięciem. Nie mogło zabraknąć także znaczka "20-tej rocznicy" czy też potwierdzenia oficjalnego zlicencjonowania przez Segę.












Podsumowanie

Sakura jest bez wątpienia najpiękniejszą (i najdroższą...) figurką w mojej kolekcji. Zachwyca rzeźbą, dynamizmem pozy, fenomenalnym malowaniem oraz bardzo pomysłową podstawką. Kotobukiya spisała się naprawdę na medal i sprawiła nam fanom cudny prezent na 20-lecie naszej ukochanej serii. Jeśli was stać (albo jeszcze nie, ale akurat planujecie sprzedać nerkę) i tak jak ja uwielbiacie "Sakura Taisen", to kupujcie Sakurę bez wahania. Będzie przepiękną ozdobą i Świętym Graalem kolekcji każdego wielbiciela franczyzy. Droga cholernie, ale warta każdej złotówki.
Figurka strasznie spodobała się swoją drogą również całej mojej rodzinie, w szczególności mamie, która jest nią po prostu zachwycona. Ba, pamiętam że jarała się ona Sakurą już w momencie, gdy zapostowałem na swojej Fejsbukowej tablicy zdjęcie prototypu. Tak entuzjastycznie zareagowała chyba jeszcze tylko na Człowieka Witruwiańskiego (którego recenzja również się tu pojawi... w swoim czasie...). 

OCENA KOŃCOWA:

Rzeźba: 10/10
Malowanie: 10/10
Poza: 10/10
Podstawka: 10/10
Pudełko: 10/10
Cena/Jakość: 10/10

Oh wow, bardzo hojny dzisiaj jestem.

Na koniec podrzucam jeszcze zdjęcie statuetkowej półeczki, na której Sakura stoi sobie dumnie obok Krysi i Haruhi. I kilku mniejszych ludków.


Następna w kolejce do recenzji miała być teoretycznie Mel, ale że zimowe krajobrazy średnio pasują do qt robotki ubranej w strój kąpielowy, to pewnie będę musiał zrobić małą roszadę. Chyba że nagle nastąpi totalne ocieplenie i cały lód i śnieg w okolicy stopnieją.

czwartek, 26 stycznia 2017

Haker buddysta kontra zabójczy wirus komputerowy - "Down Load: Namu Amida Butsu wa Ai no Uta" (1992)

Jakiś czas temu recenzowałem tutaj świetne "Birth" Yoshinoriego Kanady. Pełen humoru, kolorowy i fantastycznie zanimowany film akcji, który nie tylko był intrygującym, eksperymentalnym pokazem "animacji dla animacji", ale także pierwszą OVA w historii anime. I choć tytuł nie wywołał wśród chińskobajkowiczów tak wielkiego zamieszania, jak nieco późniejsze "Megazone 23", to wciąż przyjęty został całkiem ciepło i wysoko postawił poprzeczkę kolejnym produkcjom kierowanym bezpośrednio na rynek domowego wideo. Warto wspomnieć również, że produkcją oczarowani zostali tak słynni ludzie jak Obari Masami, czy też Hiroyuki Imaishi, którzy do dziś w swych produkcjach bardzo silnie bazują na zapoczątkowanej przez Kanadę szkole animacji. 
I tak se pomyślałem, że by dobrze zacząć piąty już (Jezu, kiedy to zleciało?!) rok istnienia tego blogaska, to przedstawię wam dzisiaj kolejny, równie fenomenalny film tego legendarnego animatora, powstałym przy współpracy z równie legedarnym Rintaro. Oto "Down Load" - ekscytujące kino akcji, polane cyberpunkowym sosem!

Shidou to dość nietypowy kapłan buddyjski. Jest leniwy, chętny bo bitki i wiecznie ugania się za kobietami. Jego ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu zaś jest imprezowanie w klubie nocnym "Suzie Wong". Szczególnie że tańcuje tam bardzo atrakcyjna dziewczyna, w której się podkochuje. Podczas jednego z występów udaje mu się w końcu nawet do niej zbliżyć i zaprosić na randkę. Chłopak nie zdaje sobie jednak sprawy, że jego luba zamieszana jest w aferę z tajemniczym komputerowym wirusem, który z każdym dniem doprowadza do śmierci kolejnych nastoletnich użytkowników sieci.

"Birth" było filmem, w którym fabuła była raczej tylko pretekstem by pokazać zapierające dech w piersiach eksperymenty animacyjne. "Down Load" zaś jest już produkcją, która próbuje połączyć jedno z drugim w odpowiednich proporcjach. I robi to całkiem dobrze. Opowiedziana w filmie historia nie jest może jakoś wybitnie oryginalna, czy też skomplikowana, ale jest jak najbardziej interesująca i rozwija się w odpowiednim tempie. W wyraźny i zrozumiały sposób zarysowana zostaje główna intryga i brak tu raczej większych fabularnych dziur. Miłośnicy kultowych anime z pewnością dostrzegą tutaj również silne inspiracje takimi hitami jak "Akira" czy też "Megazone 23". Już sam setting przywodzi na myśl coś, co mogłoby powstać ze zmieszania tych dwóch produkcji. Mamy mocno cyberpunkową wizję przyszłości, w której na ulicach futurystycznych, rozświetlonych neonami miast, królują gangi motocyklowe. Mamy super-potężne komputery, tworzące w sieci wirtualną rzeczywistość, w której młodzież lubi spędzać czas wolny. Mamy również wielki koncern, pociągający zza sceny za sznurki i próbujący uczynić ze wszystkich swoje marionetki. Od "Akiry" oraz drugiej połowy "Megazone" tytuł różni się jednak klimatem. Choć zdarzają się tutaj poważniejsze, wymagające trochę pomyślunku sceny, to jednak ogólna całość jest bardziej lekkim i komediowym, acz efektownym kinem akcji, nie wymagającym od widza zbyt dużych ilości główkowania.

Bohaterowie nie należą raczej do wybitnie skomplikowanych i większość z nich bazuje głównie na najpopularniejszych archetypach. Mamy zatem protagonistę rozrabiakę, lubiącego migać się od obowiązków i podrywać piękne kobiety; zażenowaną jego zachowaniem i zazdrosną okropnie, śliczną przyjaciółkę z dzieciństwa; małego geniusza, lubującego się w technologicznych nowinkach, w szczególności super komputorach; cool i pewnego siebie złodupca, przewodniczącego gangowi bandziorów na motorach; czy też bardzo atrakcyjną, niebezpieczną i tajemniczą kobietę, będącą obiektem westchnień głównego bohatera. Nie ma co po nich również oczekiwać jakiegoś skomplikowanego rozwoju charakteru. Czy taka schematyczność postaci przeszkadza w czerpaniu przyjemności z seansu? W żadnym wypadku! A to dlatego, że każdy z tych archetypów przedstawiony został odpowiednio wyraziście i bez zbędnego przerysowania. Świetnie wypadają również interakcje oraz dialogi między poszczególnymi postaciami. Ich wymiany zdań są bardzo naturalne, a przy tym równocześnie nad wyraz zabawne. W szczególności sceny w których Shidou zgrywa przed swą lubą chojraka czy też wdaje się w bójki z członkami gangu motocyklowego potrafią rozśmieszyć.

Najmocniejszą stroną kreskówki jest jednak fenomenalna oprawa graficzna. Nie spodziewałbym się niczego mniej po tak utalentowanych animatorach jak Yoshinori Kanada i Tatsuyuki Tanaka. Kanadowskie projekty postaci, nie dość że śliczne i pełne ekspresji, to jeszcze nieustannie są w ruchu. Nawet wtedy, kiedy po prostu siedzą i ze sobą rozmawiają, ciągle wymieniają ze sobą spojrzenia, czy też stroją miny i gestykulują. Płynnością i ciągłością ruchu zachwyca także wszystko inne - maszyny, pojazdy, czy też charakterystyczne Kanadowskie płomienie. A wszystko to komplementowane jeszcze przez fenomenalną choreografię i liczne, tak bardzo typowe dla Kanady zoomy i ujęcia pod najróżniejszymi ciekawymi kątami.
Zachwycające są także tła - bardzo futurystyczne, klimatyczne i szczegółowe, idealnie oddające cyberpunkowość świata, w którym dzieje się akcja filmu. Pochwalić należy również fantastycznie dobraną paletę kolorów i grę świateł, świetnie podkreślające atmosferę poszczególnych scen. Jest to ważne tym bardziej, że większość akcji filmu rozgrywa się w mieście nocą oraz ciemnych pomieszczeniach, w których jedynym źródłem światła są ekrany komputerów. Odpowiednie zbudowanie klimatu takich scen, jest o wiele trudniejsze, niż mogłoby się wydawać i nie ogranicza się po prostu do zamalowania większości ekranu na czarno.
Muzyka jest dość specyficzna. Bardziej przypomina coś wyciągniętego ze starych amerykańskich filmów, aniżeli typowej chińskiej bajki. Dominuje rock alternatywny, w szczególności grunge, a momentami usłyszeć możemy nawet zaskakująco bluesowe kawałki. Dodaje to kreskówce nietuzinkowego klimatu i dość mocno wyróżnia na tle innych, podobnych produkcji, gdzie dominują elektroniczne, ambientowe brzmienia.
Odnośnie gry aktorskiej słów parę jeszcze. Ta wypada naprawdę całkiem nieźle. W rolach głównych usłyszymy tutaj m.in takich ludzi jak: Seki Toshihiko (Embryo z "Cross Ange", Sanzo z "Saiyuuki" ), który fantastycznie odnajduje się zarówno w rolach pewnych siebie złodupców, jak i czarnych charakterów; Mami Koyama (Shaina z "Saint Seiya", Kycila z "Mobile Suit Gundam") sprawdzającą się idealnie jako głos dla pewnych siebie, władczych i silnych kobiet; czy też świętej pamięci już Katou Seizou, najbardziej znanego chyba z ról dumnego przywódcy Decepticonów - Megatrona - oraz Matsumoto Kiyonagiego z wieloletniej serii "Detective Conan".

"Down Load" to kawał niezłego, klimatycznego kina akcji. Punktuje prostymi, acz sympatycznymi bohaterami, niecodzienną, oryginalną muzyką oraz przede wszystkim fenomenalną oprawą wizualną. Szkoda straszna, że póki co można film ten obejrzeć jedynie w dość miernej jakości. Jedyny dostępny w sieci rip bowiem, pochodzi ze starej zjechanej kasety VHS. I nic nie wskazuje, niestety, na to, aby szybko miało się to zmienić, bowiem we wszystkich sklepach sieciowych laser dyski z filmem zostały już dawno temu wyprzedane. No, ale kto wie - może jakiś skośny przyjdzie kiedyś z pomocą i udostępni swoją kopię jakiejś grupie fansuberskiej? W każdym razie zdecydowanie polecam. Zwłaszcza miłośnikom cyberpunku i przepysznej sakugi.

Typ Anime - Seria OVA
Rok produkcji - 1992
Pełny Tytuł: „Down Load: Namu Amida Butsu wa Ai no Uta”
 Reżyseria: Rintaro
Scenariusz: Rintaro, Yoshiyuki Suga
Gatunek: Komedia, Akcja, Science - Fiction, Cyberpunk
Liczba Odcinków: 1
Studio: Madhouse
Ocena Recenzenta: 7/10

Screeny: