poniedziałek, 31 lipca 2017

Wonder Festival 2017 Summer - Podsumowanie

"Wonder Festival" to odbywające się dwa razy w roku, największe figurkowe wydarzenie, podczas którego producenci prezentują najnowsze prototypy swoich zabawek oraz zapowiadają całe tony kolejnych plastikowych bibelotów. Dla jednych figurkowiczów jest to czas spełniania marzeń, opłakiwania tragicznie zmarłych portfeli oraz rozważań nad sprzedażą organów. Dla drugich znowuż irytacji oraz masywnego jojczenia i rozczarowania, spowodowanych brakiem wyczekiwanych zapowiedzi. Osobiście uważam, że od około 5 edycji, każdy kolejny WonFes był lepszy od poprzedniego, zwłaszcza że coraz częściej pojawiają się na nich takie zapowiedzi, których absolutnie nikt się nie spodziewał. Nie inaczej było również tym razem, co skłoniło mnie by w końcu przestać tylko planować skrobnąć jakieś podsumowanie tego eventu, a faktycznie to zrobić. Czy będzie z tego regularny cykl - jeszcze nie wiem. Wszystko zależy od czasu i chęci. I wyspania, bo jako że event ów odbywa się, gdy u nas jest środek nocy, to z reguły padam po nim na ryj. No ale do rzeczy - co takiego przykuło moją uwagę podczas tej edycji?

1. Makoto Nanaya z "BlazBlue" od Bell Fine


Najlepsza dziewczynka i moja main z jednego z najbardziej fun animufajterów w końcu dostaje nową figurkę! Nie jest to co prawda figurka ruchoma, na jaką najbardziej liczyłem, ale ciągle jestem szczęśliwy, że nareszcie bohaterka ta dostaje trochę więcej miłości. Z drugiej strony szkoda, że zabrało się za nią jednak Bell Fine, bowiem firma ta znana jest z wysokich cen, niekoniecznie proporcjonalnych do jakości produkowanych przez siebie figurek.

2. Nendoroid Zero z "MegaMan X2" od Good Smile Company


Od ostatnich czterech WonFesów dostajemy coraz więcej zapowiedzi z MegaMana, co bardzo mnie cieszy. Tym razem padło na Zero w jego wersji z sagi X. I choć fanem Nendo wielkim nie jestem, to Zero lubię tak bardzo, że może nawet rozważę zakup. No, chyba że nim trafi do sprzedaży, Max Factory zapowie jego figmę...

3. Kanzaki Sumire z "Sakura Taisen" w skali 1/4, Bunny Style od FREEing


Bez cienia wątpliwości jedna z najbardziej radujących mnie zapowiedzi z tego WonFesu. Sumire to, obok Sakury, zdecydowanie moja ulubiona dziewczyna z fantastycznej serii "Sakura Taisen" i niezmiernie cieszy mnie fakt, że podobnie jak Sakura rok temu, doczeka się w końcu dużej, pięknej figurki. Niestety, fakt że będzie duża i piękna przełoży się też pewnie na cenę tak kosmiczną, że będę musiał chyba sprzedać kilka organów, żeby sobie na nią pozwolić. C-choć m-może nie, bo ostatnio podwyżkę w pracy dali...

4. figma "Table Museum" Nike od FREEing


Żaden WonFes nie jest kompletny bez kolejnej zapowiedzi z linii "Table Museum". Co prawda nie dostałem prototypu Mony Lisy, na który tak bardzo liczyłem, ale zapowiedź Nike sprawia, że nie jestem z tego powodu zbytnio rozżalony. Jestem cholernie ciekaw, czy tak jak Wenus z Milo dostanie ona brakujące elementy i gdzie będą znajdować się punkty artykulacji.

5. Riobot Stalowy Gigant z "The Iron Giant" w skali 1/80 od Sentinel


Bez dwóch zdań najlepsza i najciekawsza zapowiedź tej edycji. Tytułowy Gigant z fantastycznego, kultowego filmu animowanego, który ze względu na świetnie napisane postacie, wzruszającą opowieść i solidne wykonanie na stałe zapisał się już w pamięci tysięcy fanów na całym świecie. Jako że jest to zabawka z linii Riobot, to z pewnością będzie miała świetną pozowalność (co widać już po samych fotkach na planszy za figurką) i wykonana zostanie z dbałością o najdrobniejsze detale. Niestety, przełoży się to również na przerażająco wysoką cenę, z której Rioboty również słyną...

6. EX Gokin Hargan z "Megazone 23" od Fewture


Dwa lata temu, na zimowej edycji WonFesu, Fewture zapowiedziało fantastycznego, w pełni transformującego się Garlanda z kultowej serii OVA, która rozpoczęła cały boom w latach 80-tych - Megazone 23. Co jeszcze fajniejsze, w zestawie znajdował się również pilot wspomnianego robota - Yahagi Shogo. Niestety, ze względu na swe olbrzymie rozmiary i dbałość o każdy najdrobniejszy detal, Garland został wyceniony na aż 40 tyś JPY, przez co nie mogłem sobie na niego pozwolić. Dlatego też martwi mnie, że również należący do wojska Hargan, będzie niestety kosztował równie kosmiczne pieniądze. Tym bardziej, że z tego co widzę w zestawie będzie również miniaturowy hangar...

7. G.E.M. Taichi, Koromon, Hikari i Nyoromon z "Digimon Adventure" od MegaHouse


Pierwszy "Google-Boy" i jego młodsza siostra, wraz ze swoimi potworkami z "tych lepszych pokemonów". Do "Digimonów" mam olbrzymi sentyment od dziecka. Pamiętam, że zawsze gdy tata odbierał mnie z przedszkola, to prosiłem go by jechał jak najszybciej do domu, bym mógł zdążyć na kolejny odcinek na RTL II. I kij, że nic z tego szprechania nie rozumiałem! I tak się oglądało! A piosenki wkręciły mi się tak mocno, że po dziś dzień nie opuściły mojej głowy. MegaHouse jest znane z jakościowych figurek, a i poprzednie wydane przez nich zabawki z Digimonów były super, więc jestem pewien że w przypadku tego zestawu nie będzie inaczej.

8. Frame Arms Girl Greifen od Kotobukiya


Kotobukiya nie zwlekała i już na tym WonFesie pokazała prototyp zapowiedzianej na poprzednim Greifen. Model prezentuje się naprawdę bardzo fajnie, szczególnie podobają mi się sterowane za pomocą dźwigni roboręce oraz masywniejsze, niż w przypadku większości poprzednich FAG opancerzenie na nogach. Czekam na wersję w kolorze i cenę.

9. Megami Device "Wiedźma" (nazwa tymczasowa) od Kotobukiya


Druga linia modeli od Koto, przedstawiających śliczne mecha-musume. Do tej pory unikałem jej jednak, ze względu na stanowczo przegięte ceny oraz fakt, że aby móc złożyć obie dziewczynki z danego zestawu, trzeba ten sam model kupić dwa razy. Nie lubię, kiedy firmy w tak oczywisty i paskudny sposób żerują na swoich klientach. Wiedźma jednak jest tak bardzo śliczna, że nie wiem, czy dam radę się dłużej opierać... Poczekam jeszcze na wersję w kolorze i cenę, ale kusi mocno.

10. Himura Kenshin z "Rurouni Kenshin" w skali 1/6 od Max Factory


Główny bohater jednej z najbardziej kultowych i najciekawszych mang historycznych. Legendarny "Hitokiri Battousai", który po nastaniu ery Meiji postanowił nigdy już nie zabijać i zaczął nosić odwrócony miecz. Oferowana przez Max Factory figurka podoba mi się bardzo. Poza jest niezwykle dynamiczna, a przeszywające spojrzenie Kenshina oddane po prostu idealnie. Czekam na wersję w kolorze i cenę, ale już teraz jestem mocno zainteresowany.

11. Max Gokin Zeorymer of the Heavens z "Hades Project Zeorymer" od Max Factory


Kolejna zapowiedź, której absolutnie nikt się nie spodziewał. Nawet mimo faktu, że od ostatnich czterech WonFesów dostajemy bardzo dużo rzeczy ze starszych produkcji. Dlaczego? Bowiem nie dość, że Zeorymer w wersji OVA jest już dość mocno obscure, to ten o którym mowa tutaj pochodzi z mangowego pierwowzoru, który jest jeszcze bardziej zapomniany. A w dodatku był bardzo kontrowersyjnym hentaiem, publikowanym w równie kontrowersyjnym (acz bardzo kultowym) magazynie "Lemon People" (o którym pisałem troszkę więcej w tym artykule). Jestem bardzo ciekaw, jak będzie wyglądał finalny produkt. Na pewno będzie strasznie dużo kosztował, bo Max Gokiny to spore bydlaki, więc i pieniądze spore na nie trzeba wyłożyć.

12. figma Fuu Hououji z "Magic Knight Rayearth" od Max Factory


Nareszcie się doczekałem! Nareszcie, po aż dwóch latach od zapowiedzi, najlepsza dziewczynka z MKR została pokazana jako pełnoprawny prototyp. Nie mogę się doczekać, by zobaczyć ją w kolorze! Martwi mnie jedynie, że będzie równie droga i pozbawiona ciekawych dodatków, co Hikaru i Umi. Niestety, od ostatnich kilku lat, Max Factory bardzo mocno się "zżydziło" i woła sobie coraz większe pieniądze, za coraz biedniejsze figmy. A nie zaczynajmy nawet tematu "exclusivów"...

13. Hyper Construction Kit Nadesico Y-Unit z "Martian Successor Nadesico" od Aquamarine


Najwspanialszy okręt kosmiczny z najlepszej space opery, najlepszej komedii i najlepszej serii o fandomie. Nadesico Y-unit to piękna i potężna maszyna i z miłą chęcią włączyłbym ją do swojej kolekcji. Nie budowałem jeszcze modeli z linii HCK, ale patrząc po zdjęciach promocyjnych i tych od klientów na twitterach, to są one naprawdę spoko, więc możliwe że się skuszę. Szkoda tylko, że jak na plastikowe modele, są dość drogie - z reguły chodzą za ok. 5 tyś JPY.

14. ARTFX-J Yang Wen-Li z "Legend of the Galactic Heroes" w skali 1/8 od Kotobukiya


Zapowiedziany chwilę przed WonFesem, ale w pełnej krasie pokazany dopiero na nim. Jeden z głównych bohaterów jednej z najlepszych i najbardziej kultowych chińskich bajek w historii. Serio, jeśli jeszcze nie widzieliście (i nie czytaliście!!) LoGH-a, to koniecznie to zróbcie!
Sama figurka podoba mi się strasznie - poza jest świetna i bardzo dobrze oddaje charakter Yanga, a malowanie jest po prostu nienaganne. Niestety boję się, że jako że to statuetka z tej samej linii co moja Sakura to  będzie kosztować kosmiczne (hehe) pieniądze...

15. Hdge Ruri Hoshino z "Martian Successor Nadesico", Neko Cosplay ver. od Union Creative International Ltd


Kolejna olbrzymia niespodzianka. Jedna z moich ulubionych postaci dziecięcych w animu. Ruri nie tylko jest niezmiernie urokliwa, ale też bardzo fajnie napisana z niej bohaterka, ze świetnym rozwojem charakteru i bardzo mocnym, wzruszającym epizodem jej poświęconym. Do dziś jest też bardzo popularna wśród fanów (swego czasu w rankingach popularności organizowanych przez magazyn "Newtype" wyprzedziła o pokaźną liczbę głosów takie legendy jak Rei Ayanami, Sohryu Asuka Langley, czy Lina Inverse) ale od bardzo, bardzo dawna już nie dostawała żadnych figurek. Dlatego też, gdy zobaczyłem ją na wystawce, musiałem aż cztery razy się upewnić, czy to aby na pewno legitna statuetka, a nie Garage Kit. Jestem bardzo szczęśliwy, że to jednak faktyczna figurka na sprzedaż. W ogóle Nadesico dostaje ostatnio bardzo dużo plastikowej miłości, co niezmiernie mnie raduje. Obawiam się tylko, że na Ruri nie będę mógł sobie niestety pozwolić, biorąc pod uwagę jak wiele zamówień mam już na okres, w którym wychodzi...

16. figma Moon, Litten, Rowlet i Popplio z "Pokemon Sun&Moon" od Max Factory


Najśliczniejsza protażka z najlepszej gry Pokemon. "Sun and Moon" ogółem miały super ładne dziewczynki, ale to właśnie główna bohaterka najbardziej skradła moje serce. Serio nie pamiętam, kiedy ostatni raz w Poksach spędziłem aż tyle czasu na stylizowanie swojej postaci...
Aaanywaaay - figma Moon podoba mi się strasznie - idealnie oddali jej "genki" design a fakt, że w zestawie są wszystkie trzy startery jest zapewnieniem, że nie będzie ona biedna w kwestii dodatków. Boję się tylko o jej cenę, prawdę mówiąc...
Och! I chciałbym bardzo, by kolorystycznie była to ta przepyszna wersja z lekko opaloną karnacją, ale obawiam się, że nie mam nawet co na to liczyć...

17. figma Seto Kaiba z "Yu-Gi-Oh!" od Max Factory


"SCREW THE RULES, I HAVE MONEY!" Po długim oczekiwaniu i niepokoju związanym z kiepską sprzedażą figmy Yugiego, nasze prośby zostały wysłuchane i najbogatszy złodupiec z kreskówki o grze karcianej dla dzieci doczekał się prototypu! Uwielbiam to, jak świetnie oddali jego maniakalny uśmiech i pewną siebie, gotową do gry pozę. Z niecierpliwością czekam na wersję w kolorze i cenę.

18. Nendoroid Lina Inverse z "Slayers" od Good Smile Company


NARESZCIE! Nareszcie figurka Liny! Nie ukrywam, że zdecydowanie wolałbym figmę, ale póki co jestem szczęśliwy, że dostajemy jakikolwiek merch z fantastycznego "Slayers"! Tym bardziej, że daje to coraz większe nadzieje na inne figurki z kultowych bajek z tego okresu. Ktoś tam kiedyś napisał po zapowiedzi figm z Rayeartha, że teraz to muszą nam już dać zabawki ze Slayers oraz Saber Marionette J. Popieram! Oby jak najszybciej!
Czekam na wersję w kolorze i dodatki oraz zaciskam mocno kciuki na wersję figmową!

19. figma Utena Tenjou z "Shoujo Kakumei Utena" od Max Factory


Jedna z najbardziej szokujących i najwspanialszych zapowiedzi poprzedniego WonFesu doczekała się prototypu. I prezentuje się po prostu wyśmienicie! Nie mogę się doczekać, by zobaczyć wersję w kolorze (i prawdopodobnie zapłakać nad przegiętą ceną). To teraz czekam na Oscar do kompletu, bym mógł zrealizować swoje marzenie o scenie pojedynku, między dwiema pięknymi szermierkami.
Swoją drogą - części do transformacji w samochód będą, prawda Max Factory?

20. ARTFX-J Siegfried Kircheis z "Legend of the Galactic Heroes" w skali 1/8 od Kotobukiya


Gdyby tylko Kircheis tu był... OH WAIT. Tak się składa, że jest! Bazowana Kotobukiya po raz kolejny dostarcza! Bardzo podoba mi się rzeźba, idealnie oddająca każdy najdrobniejszy nawet szczegół munduru czy włosów. Nie mogę się doczekać pomalowanej wersji i płaczę rzewnymi łzami, bo prawdopodobnie nie będę miał dość pieniędzy, by całe trio z LoGH-a sobie kupić. Zaraz, trio? Tak, trio, bowiem Koto ogłosiło jeszcze...

21. ARTFX-J Reinhard von Lohengramm z "Legend of the Galactic Heroes" w skali 1/8 od Kotobukiya


Skoro dostaliśmy Yanga i Kircheisa, to nie mogło oczywiście zabraknąć także Reinharda! "Blond Gówniarz", "Złoty Lew", ten genialny taktyk ma wiele pseudonimów, nadanych mu przez przerażonych jego niesamowitymi umiejętnościami przeciwników oraz pełnych podziwu przyjaciół i poddanych. Dzielny i waleczny Reinhard w końcu w wersji figurkowej! I wygląda po prostu fenomenalnie i tak majestatycznie, jak w serii OVA! Bardzo bym chciał móc sobie na niego pozwolić, ale niestety chyba nic z tego... m-może to jednak faktycznie czas sprzedać nerkę...

22. Macross Valkyrie Girl VF-31 z "Macross Delta" od Aoshima


Pierwotnie zapowiedziana na specjalnym evencie Aoshimy, urocza personifikacja jednego z modeli Valkyrii z najnowszej odsłony Macrossa. Bardzo ładna, choć szkoda mi nieco że nie ma żadnego hełmu z wizorem, tylko jakąś tam biedną antenkę. Czekam na wersję w kolorze i dodatki, uroczych mecha-musume nigdy za wiele!

23. Polynian Reimu z "Touhou Project" od Daibadi


Pierwszy raz zapowiedziana na zimowym WonFesie 2016, mechaniczna Reimu doczekała się w końcu prototypu. Niestety, niekompletnego. Szkoda straszna, bowiem Polyniany to naprawdę prześliczne figurki i gdy na swoim twitterze Daibadi wspomniało, że na tym WonFesie w końcu swoją wersję Reimu pokażą, to miałem spore nadzieje że będzie to już gotowy produkt. Cóż, przynajmniej podali orientacyjną datę premiery - rok 2018.

24. S.R.G-S Raftclan Aurun z "Super Robot Taisen J" od Kotobukiya



Jedna z tych zapowiedzi z poprzedniego WonFesu, na których pomalowany prototyp czekałem najbardziej. Bardzo ładny robot jednego z antagonistów z jednej z niewielu przetłumaczonych odsłon fantastycznej serii cross-overów "Super Robot Taisen". Wygląda świetnie i z tego co widzę dostał praktycznie wszystkie niezbędne mu dodatki, łącznie z olbrzymim orgonowym ostrzem dla swojego pistoletomiecza. Czekam z niecierpliwością na start pre-orderów, ale bardzo się boję, że Kotobukiya znowu zażyczy sobie nieludzkich pieniędzy. Od jakiegoś czasu bowiem, wszystkie ich modele z SRW kosztują tyle, ile kiedyś kosztowały gotowe statuetki (!!!). Hitem był Astranagant sprzed bodajże roku, który nie dość, że pełen zestaw akcesoriów oferował tylko w wersji ekskluzywnej dla sklepu Koto, to jeszcze kosztował w nim grubo ponad 10 tyś. jpy. A-ale może Koto wyniosło nauczkę z tego, jak biednie sprzedał się Shurouga Sin i trochę ochłonie? (Och kogo ja próbuję nabrać...)

25. Premium Masterline Beast Megatron z "Beast Wars" od Prime 1 Studio


Olbrzymia polystonowa statuetka absolutnie najlepszej inkarnacji Megatrona z najlepszej serii Transformers. W dodatku z podświetlanymi oczami i T-rex miotaczem. I jeszcze zdemolowanym Dinobotem na cudownej podstawce. Cena będzie pewnie zabójcza, przez co strasznie mi smutno, bo do "Beast Wars" mam gigantyczny sentyment...
Also, obligatoryjnie, zostawiam tutaj link do wiadomej kompilacji.

26. METAMOR-FORCE Bariation God Gravion z "Choujuushin Gravion" od Sentinel


Pamiętacie, jak pisałem że Rioboty kosztują granda kasa? No, to METAMOR-FORCE to takie jeszcze droższe Rioboty. Te zabawki tworzą absolutni szaleńcy - linia koncentruje się głównie na robotach kombinerach i bardzo wiernie kopiuje ich mechanizmy kombinacyjne. Do tego stopnia, że figurka głównego mecha to połączone mniejsze, transformujące się segmenty. I stąd bierze się kosmiczna cena tych zabawek - jeden zestaw, pozwalający stworzyć jednego mecha kosztuje z reguły od 20 do 40 tysięcy JPY. Ała.
Co do samego Graviona - kreskówka była strasznie głupia i momentami za bardzo próbowała brać siebie na serio, serwując widzowi tanią dramę... ale god damn, roboty i sceny walk miała fenomenalne. Dlatego też strasznie mi smutno, że nigdy nie będę mógł sobie na tego Metamora pozwolić. No, chyba że sprzedam organy... a, nie, to na LoGH-owe statuetki miało być przecież...

27. figma Vehicles Japari Bus z "Kemono Friends" od Max Factory


"SUGOOOOI!" autobus, którym Kaban, Serval i Boss podróżowali przez Japari Park.  Absolutny must have dla mnie (zwłaszcza by odtworzyć "I can't believe Serval is fucking dead!"), ale strasznie boję się o cenę. Poprzednie figma Vehicles, w szczególności czołgi z "Girls und Panzers" kosztowały 20 tysięcy JPY. Ale one miały w sumie całą elektronikę, silniczki, baterie etc. Może Japari Bus nie będzie tego miał i wyjdzie dużo taniej? Goły model kit, nawet tak pokaźnych rozmiarów, nie będzie przecież kosztował więcej niż 5k, prawda? PRAWDA?

28. figma Kaban i Lucky Beast z "Kemono Friends" od Max Factory


Główna bohaterka anime roku i jej uroczy i zabawny robotyczny towarzysz. Bardzo cieszy mnie, że Boss jest elementem zestawu i nie trzeba go dokupywać osobno. O jakość końcowego produktu się nie boję, bo Serval która niedawno trafiła do sprzedaży wygląda po prostu fenomenalnie, identycznie jak w bajce wręcz. Kaban to oczywiście kolejny absolutny must have, tym bardziej że Serval już mam zamówioną i nie dokupienie dla niej jej ukochanej przyjaciółki, z którą przeżyły tyle wspaniałych przygód byłoby totalnym okrucieństwem. Mam tylko nadzieję, że Max Factory nie dowali jej jakiegoś chamskiego exclusiva.


Uff, i dobrnęliśmy w końcu do końca (hue). Jak widzicie, ten WonFes również był dla mnie bardzo udany i skutecznie zmusi mnie do jeszcze bardziej strategicznego rozporządzania funduszami, niż do tej pory. Aż boję się, co będzie po następnym. To chyba pora znaleźć sobie drugą robotę, albo spróbować szczęścia w totka... tudzież sprzedać tę nerkę...

"Hoshin Engi" dostaje nowe anime!


W najnowszym, podwójnym numerze magazynu "Young Jump" pojawiła się oficjalna zapowiedź nowej serii telewizyjnej, na podstawie kultowej mangi autorstwa Ryu Fujisawy - "Hoshin Engi". Nie będzie to jednak kontynuacja adaptacji z lat 90-tych (emitowanej także u nas), a remake. Podano również część obsady. W rolę Taikoubou wcieli się Kenshou Ono, w Bunchuu - Tomoaki Maeno, a sympatycznego latającego "Muminka" Sibuxianga odegra Takahiro Sakurai. To póki co wszystko, co na temat nowej adaptacji wiadomo.

Sos: yaraon-blog

piątek, 28 lipca 2017

Moe szczepionki i niekompetentne idolki - "Nurse Witch Komugi-chan Magikarte" (2002)

Komu, z reguły, magiczne stworzonka powierzają misję pokonania okrutnych demonów i zbawienia ludzkości? Dzieciom z podstawówki, oczywiście. Ale! Zastanawialiście się kiedyś, co by było gdyby tę misję najwyższej wagi powierzyły one jakiejś niezbyt rozgarniętej ceracie... to znaczy, cosplayerce? I gdyby tak jeszcze jej przeciwnikami nie były paskudne demony tylko wredne magiczne mikroby nasyłane przez diaboliczne pokojówki? Jeśli tak, to odpowiedzialna z recenzowany dziś tytuł ekipa z Tatsunoko przygotowała dla was bardzo wyczerpującą odpowiedź. 

Daleko, daleko w innym wymiarze znajduje się magiczna Kraina Szczepionek. Pewnego dnia więziony w niej paskudny wirus - Angura - ucieka i zaczyna siać spustoszenie na ziemi. W pogoń za nim, bogini Maya wysyła dzielnego Mugimaru, który po przybyciu na ziemię łączy siły z uroczą, acz strasznie roztrzepaną cosplayową idolką - Komugi. Dzięki jego magii, dziewczynka zyskuje możliwość transformacji w tytułową pielęgniarską wiedźmę i pod tą postacią stawia czoła rozsiewanym przez Angurę i służącą mu magiczną pokojówkę wirusom.

Zacznijmy od tego, że "Komugi-chan" to spin-off innej serii od Tatsunoko - "Soul Taker". Serial ów cieszy się w internetach niezbyt pochlebną opinią, będąc nazywanym krawędziową papką ze stanowczym przerostem formy nad treścią. Nie powinno was to jednak martwić, bowiem poza bohaterami, "Komugi" nie ma z nim absolutnie nic wspólnego. To osobny zbiór historyjek, utrzymany w całkiem innym tonie. Mamy tu do czynienia z pełną absurdalnego humoru komedią o niekompetentnych czarodziejkach, wyśmiewającą wszystko co tylko się da. Kreskówka nie pozostawia suchej nitki zarówno na popularnych schematach i archetypach znanych z chińskich bajek, jak i na samych ich fanach, czy też ludziach działających w animowanym przemyśle. W jednym z odcinków, przykładowo, Komugi odwiedza comiket, gdzie musi ocalić armię opanowanych przez diaboliczne doujinshi otaku... a przy okazji jeszcze konkuruje ze swą rywalką o to, która z nich jest lepszą cosplayerką i która zostanie obficiej sfotografowana przez uczestników imprezy. Jakby tego było mało, potem budynek w którym odbywa się impreza, zostaje jeszcze zmieniony w olbrzymiego robota, a konwentowicze w popularne na japońskich forach rysunki wykonane za pomocą kodowania ASCII. W innym odcinku znowuż, Komugi odwiedza siedzibę pewnego studia (które wcale, ale to wcale nie jest parodią Tatsunoko, nie, skądże) i pomaga jego pracownikom zrealizować anime o jej przygodach, odkrywając przy okazji jak za kulisami wygląda proces powstawania chińskich bajków. Do tych wszystkich śmieszków dochodzą jeszcze - jakżeby inaczej - parodie oraz nawiązania do innych popularnych i kultowych produkcji. Wśród nich między innymi: "Lupin III", "Yattaman", "Yattodetaman" (znany u nas jako "W Królestwie Kalendarza"), "King of Braves GaoGaiGar", "Mobile Suit Gundam SEED", "Devilman", "Ashita no Joe", "Genesis Climper Mospeada", "Tygrysia Maska", "Dragon Ball Z", "Gatchaman" ("Wojna Planet"/"Eskadra Orła"), "Initial D", czy też "Taiyou no Yuusha Fighbird". A oprócz tego sporo tutaj także dużo subtelniejszego humoru, kierowanego do widzów zwracających uwagę na drobne pierdoły. Przykładowo, w jednej ze scen, twórcy nabijają się ze słynnej mangowej onomatopei, znanej najbardziej chyba z "JoJo's Bizzare Adventure". Mowa tu oczywiście o charakterystycznym "" tłumaczonym u nas jako "menacing", które w tej konkretnej scenie zapisane zostaje za pomocą ciągu piątek. Cały żart polega na tym, że oba znaki czyta się w japońskim w ten sam sposób - "go".
Mnóstwo humoru do serii wprowadzają również jej niesamowicie kolorowi i zabawni bohaterowie. Już sama główna bohaterka generuje mnóstwo komizmu.  Komugi to co prawda dziewczynka bardzo śliczna, ale szybko pokazuje, że pod tą cukierkową otoczką skrywa się niezła paskuda, która jest zdolna do wszystkiego by zdobyć sławę i pieniądze. Dodatkowo strasznie łatwo daje się wyprowadzić z równowagi i robi się wtedy okropnie złośliwa, co prowadzi do mnóstwa śmiesznych przekomarzanek z innymi dziewczętami. No i jak na protażkę komedii przystało, jest też niesamowicie roztrzepana i ciamajdowata, ale to tam jeszcze nic! Wyobraźcie sobie, że czarodziejka z niej tak niekompetentna, że w jednym odcinku nawet umiera po spotkaniu z zabójczą japońską ciężarówką. Co jeszcze zabawniejsze - gdy życie zostaje jej cudownie przywrócone... to umiera jeszcze kolejne sześć razy, przez co zmusza wskrzeszającą ją nieustannie boginię do zastosowania drastycznych środków. I zapytacie teraz pewnie, czemu Mugimaru powierzył misję ratowania świata tak niekompetentnej wariatce. Czy on zmysły postradał? No otóż nie - po prostu Komugi była jedyną dziewczyną, która w ogóle zgodziła się przyjąć jego absurdalną propozycję, bo kojarzyła jej się z cosplayem. W sumie nie dziwne, bo która z was, drogie panie, wzięłaby na poważnie gadający kłębek futra z dziwaczną różdżką, oferujący wam transformację w magiczną pielęgniarkę?
Bohaterką nie mniej barwną, niż Komugi, jest jej rywalka - prześliczna i diaboliczna czarodziejska pokojówka Koyori. Na co dzień najbliższa przyjaciółka głównej bohaterki, jednak za każdym razem gdy traci przytomność przeistacza się w swe złe alter-ego i szuka kolejnego sposobu na zarażenie całego świata wirusem Angury. Przebiegła, pewna siebie i świetnie przekonana o swoim seksapilu - który bardzo skutecznie wykorzystuje do uwodzenia ludzi i przeciągania ich na swoją stronę - zdaje się być bardzo niebezpieczną przeciwniczką. Ale bardzo szybko okazuje się, że jest równie temperamentna i łatwa do wyprowadzenia z równowagi, co Komugi. Bardzo często zapomina przez to o swojej misji i wykorzystuje każdą okazję by udowodnić, że jest lepsza niż naprzykrzająca jej się pielęgniarska wiedźma. Ma też strasznie zabawny sposób wysławiania się, wrzucając do prawie każdej swej wypowiedzi kaleki angielski i kończąc niemal wszystkie swoje zdania wyrażeniem "de gozaimasu". No i dodajmy do tego jeszcze śmiech najprawdziwszej ojou-sama.
Oprócz tego duetu, w kreskówce pojawia się również cała menażeria bohaterów pobocznych. Wśród nich m.in szefowa idolkowej agencji, do której należy Komugi, mająca po dziurki w nosie nieustannych kłótni między pracującymi dla niej dziewczynkami; wyglądający jak typ spod ciemnej gwiazdy, nieco nieokrzesany i łatwo wpadający w złość, ale tak naprawdę obdarzony dobrym sercem menedżer Komugi; na co dzień bardzo cicha i grzeczna lolita, będąca jednak najbardziej rozgarniętą i równocześnie najbardziej złośliwą idolką z agencji, potrafiącą owinąć sobie wszystkich wokół małego paluszka; czy też protagonista "Soul Takera", będący tu przystojnym wokalistą z konkurencyjnej agencji oraz obiektem westchnień Komugi. Ich charaktery nie są może jakieś szczególnie oryginalne, czy rozbudowane, ale nadrabiają to zdecydowanie świetnymi interakcjami oraz dialogami.

Przyjrzyjmy się teraz nieco bliżej oprawie graficznej produkcji. Jest ona - krótko mówiąc - fantastyczna. Pierwsze, co przykuwa uwagę, to prześliczne, niesamowicie kolorowe i ekspresywne projekty postaci autorstwa słynnego Akio Watanabe, znanego również jako "Poyoyon Rock". Jest to jeden z najbardziej znanych i utalentowanych animatorów oraz charadesignerów japońskiego przemysłu animowanego. Kojarzyć możecie go z prac przy takich tytułach jak choćby seria "Monogatari", czy "The World God Only Knows". Do jego świetnych projektów postaci dochodzi również fenomenalna animacja. Ruch w "Komugi" jest niesamowicie płynny, okraszony jeszcze w dodatku licznymi świetnymi efektami, jak pogrubianie konturów, błyski, eksplozje, impact frames, czy też dym. Na duży plus również świetne operowanie kolorystyką i oświetleniem. Mało tego! Animatorzy bardzo często bawią się też w miksowanie ze sobą różnych stylów rysunku, a w odcinku nabijającym się z przemysłu wstawiają nawet niedokończone storyboardy oraz szkice scen czy bohaterów, tłumacząc to "niemożnością wyrobienia się w czasie". A dodajmy do tego wszystkiego jeszcze fantastyczny character acting - postacie niemal nieustannie są w ruchu, gestykulują by podkreślać swe wypowiedzi, przyjmują różne, czasami strasznie dziwaczne pozy, etc. Jedyne, co trochę rozczarowuje, to bardzo proste tła. Większość z nich jest dość rozmyta, ograniczona jest do absolutnego minimum, i raczej pozbawiona detali.
Jeśli chodzi o muzykę, to ta jest w porządku, acz już nie tak zjawiskowa, jak wizualia. Dominują tu zdecydowanie radosne, rytmiczne pobrzdąkiwania charakterystyczne dla komedii. Okazjonalnie zagra cheesy smutna melodyjka w bardziej poruszających scenach. Dochodzą do tego jeszcze oczywiście zaśpiewane cukierkowym fałszem openingi i endingi oraz kilka insert songów. Czyli generalnie standard. Acz sporym pozytywnym zaskoczeniem było dla mnie wykorzystanie jednej z najsłynniejszych kompozycji autorstwa Akiry Ifukube w finałowej scenie. Jeśli nie wiecie, kim jest pan Ifukube, to już spieszę z wyjaśnieniem - jest to człowiek o nieprzeciętnym talencie, odpowiedzialny za skomponowanie mnóstwa fenomenalnych ścieżek dźwiękowych do wielu kultowych dzieł japońskiej kinematografii. Najbardziej związany z TOHO, tworzył muzykę do takich produkcji jak m.in niemal wszystkie filmy z Godzillą aż do końca ery Heisei, "The Mysterians", "Snow Trail", "Love and Faith", czy też "The Adventure of Taklamakan". Warto nadmienić, również że Ifukube odznaczony został wieloma wyróżnieniami, m.in japońskim Orderem Kultury, co godne podziwu jest tym bardziej, że był samoukiem.
Obsada "Komugi" to prawdziwa gratka dla miłośników seiyuu. Zgromadziła się tu bowiem sama śmietanka aktorów głosowych. W rolach głównych usłyszymy tutaj Haruko Momoi jako Komugi oraz Ikue Ootani jako Koyori. Oprócz nich poszczególnym bohaterom swoich głosów użyczyły również takie sławy jak choćby Yuji Ueda, Mitsuki Saiga, Akiko Hiramatsu, czy też Yukari Tamura. Nie zabrakło tutaj również słynnego Nabeshina w roli - a jakżeby inaczej - Nabeshina. Nie trzeba zatem chyba więcej zapewnień o tym, że gra aktorska wypada wyśmienicie i każdy z bohaterów brzmi dokładnie tak, jak brzmieć powinien.

"Komugi-chan" to zdecydowanie jedna z najbardziej udanych, absurdalnych komedii z jakimi miałem styczność. Punktuje przede wszystkim naprawdę zabawnym humorem, bardzo trafnym wyśmianiem bajkowych schematów i fandomowych absurdów, niesamowicie barwną parą głównych bohaterek ze świetną dynamiką, fenomenalną oprawą graficzną i świetną reżyserią (nie spodziewałbym się niczego mniej po Yonetanim) a także fantastyczną obsadą. Sprawdza się idealnie zarówno jako seria do obejrzenia samemu w zaciszu domowym, jak i do grupowego pośmiania się ze znajomkami na jakimś wieczorku filmowym. Zdecydowanie polecam wygospodarować chwilkę wolnego czasu i się z nią zapoznać. Wbrew temu bowiem, co głoszą cyniczne smutasy z MAL-a (ktoś ich bierze na poważnie jeszcze?) jest to tytuł potrafiący dostarczyć mnóstwa rozrywki. Szczególnie uradowani będą nim widzowie uwielbiający doszukiwać się najdrobniejszych i najsubtelniejszych choćby nawiązań i żartów.

Typ Anime - Seria OVA
Rok produkcji - 2002
Pełny Tytuł: „Nurse Witch Komugi-chan Magikarte”
 Reżyseria: Yoshitomo Yonetani, Yasuhiro Takemoto
Scenariusz: Armstrong Takizawa, Tsuyoshi Tamai
Muzyka: Ryuuji Takagi, Akira Ifukube
Gatunek: Komedia, Magical Girls, Parodia
Liczba Odcinków: 5 + 1 special
Studio: Kyoto Animation, Tatsunoko Production
Ocena Recenzenta: 8/10

Screeny: